środa, 17 czerwca 2009

kolejny dzień w Norwegii :)

z rana powitało nas piękne słońce oraz mrs. kaczyńska... jeden z chłopców się zastanawiał czy przypadkiem to nie lunch się zjawił :)


pakowanie umilał nam mi-raz grając na swoim akordeonie, sąsiadami okazali się Polacy, którzy ujawnili się po tym gdy usłyszeli melodię polskich piosenek (jak się okazało, kończą już swoją dwutygodniową wyprawę).

prawie cały dzień jeździliśmy w pięknym słońcu, pierwszą atrakcją tego dnia był wikingowski kościółek "Stavkirche" przypominający ten znajdujący się w Karpaczu. Dalej jechaliśmy piękną trasą, widoki non- stop się zmieniały, a to mijaliśmy rwącą rzekę, a to przejeżdżaliśmy przez skały otaczane przez lazurową wodę (widoki niczym w grecji), by następnie dotrzeć do osady zbudowanej w stylu norweskim czyt. drewniane domy z trawą na dachu i umieszczone na czterech cienkich nóżkach, po to by małe stworzonka nie dostawały się do zapasów). Coraz częściej towarzyszyły nam wodospady, oraz widoki ośnieżonych gór, Nestor ciągle powtarzał... spokojnie, spokojnie najlepsze jeszcze przed nami, a nam kurcze oczy się świeciły, niczym wypolerowane pięcio złotówki.

Zatrzymaliśmy się też dzisiaj na stacji Rjukanbanen, z której to Niemcy mieli transportować "ciężką wodę".


Wjeżdżaliśmy coraz wyżej, widoki były urzekające, do tego co jakiś czas czekały nas odcinki specjalne składające się z żwirowo-szutrowej drogi, na której rzucało jak diabli.
Ponieważ zbliżały się chmury deszczowe, a i w siodełku siedzieliśmy już dosyć długo postanowiliśmy się zacząć rozglądać za kempingiem (nauczka z dnia poprzedniego ;)

Zanim się obejrzeliśmy trafiliśmy na sympatyczny mały camp, po krótkiej negocjacji stwierdziliśmy, że parkujemy rumaki i na dziś dosyć atrakcji.
Co do końca nie było prawdą, gdyż wieczór spędziliśmy bawiąc się wyśmienicie, za oknem padał deszcz, a my zintegrowani w jednym domku, śpiewaliśmy, tak jakby jutro miał się skończyć świat, nawet milczący Nestor podśpiewywał ciuchutko piosenki.



Brak komentarzy: