Cudze chwalicie, a swojego nie znacie... Po Alpach myślałam, że długo mnie nic nie zaskoczy, a jednak. Dzięki kolegom z klubu, poznałam Tatrzańskie trasy, które spokojnie mogłyby konkurować z alpejskimi. Może wysokość nie ta, lecz sama droga i zakręty... a i owszem.
I znowu ponad 1000km przybyło w moim doświadczeniu. Plus szkoła przetrwania (czyt. jazda w deszczu i BARDZO silnym bocznym wietrze brrrr... aż plecy bolały).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz