Zbiórka godz. 9:00 na swych rumakach przybywają Hubert, Konrad, Jurek, Ślimak, Świeca, Nestor i Ja (Weronika). Jako
Plan na dzisiaj mamy taki dojechać do Ziliny to jest... 450km od Warszawy.
Pierwszy obowiązkowy postój w Polichnie na drugie śniadanie, bez Polichna wyjazd stracony :D Ja osobiście jestem trochę wystraszona, zaczyna do mnie docierać ile będę musiała przejechać kilometrów, by dotrzeć do słonecznego Santa Monica. Ale grupa jest na tyle fajna, że pomaga mi o tym zapomnieć, dzięki czemu panuje świetna atmosfera i jeszcze nie panikuje. Kolejny postój mamy w Częstochowie na dotankowanie. Drogi polskie
Knajpka jest bardzo sympatyczna i jedzonko dobre, tylko dziwi nas pewna instrukcja w
Dalej mijamy granicę Czeską i Słowacką. Tutaj zaczynam czuć zmęczenie, do tego spada temperatura, więc zamiast jechać rozluźniona, sztywnieję w zakrętach, z czego jestem wściekła na siebie. Nie ułatwia mi to jazdy, dobrze, że kask mam integralny i nikt nie słyszy co krzyczę do siebie :D
Pojawia się magiczny napis Zilina, wszystko super, tylko gdzie jest nasz pensjonat. Postanawiamy zjechać na najbliższym wiadukcie, by stanąć na stacji i zapytać się o drogę. Wszyscy zsiadają z motocykli... jacyś tacy przykurczeni, a przecież to dopiero 450km!!
W Martinov Dworze wita Nas sam, właściciel, na hasło SCP uśmiecha się i otwiera garaż, a tam Drag Star 650 ufff swój człowiek ;) Pensjonat jest bardzo sympatyczny, jedzonko pyszne - polecamy go wszystkim, zacruiserowanym ludziom, jak i narciarzom w zimie.
Wieczór spędzamy we wspólnym towarzystwie, dobija do Nas Miki z Plecaczkiem - Natalią i wypijamy imieninowo za zdrowie Jurka w grupie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz